29 listopad - 01 grudzien 2013 Horrem
Weekend malzenski
W piątkowy wieczór przeżywaliśmy zmienne nastroje i uczucia. Te przykre uczucia były spowodowane mała ilościa uczestników. Zapisane były 4 pary dotarły 3.
Po pierwszym piątkowym spotkaniu napisałam list do meza
Ciagle zastanawiam sie dlaczego tu jesteśmy?
Po dzisiejszej kolacji kiedy nie przyjechała para malżenska poczułam jakieś rozczarowanie, zniechecenie. Czy coś zaniedbaliśmy? Ogarnia mnie uczucie rezygnacji i niecheci. Jestem przygnębiona i
wyczerpana.
W sobotę po czwartym spotkaniu jedna z uczestniczek podniosła nas na duchu. Wyrazila swoje ogromne zadowolenie z tego, że tu jest.
Po sobotniej Eucharystii kolejne rozczarowanie. Jedna z par opuszcza dom rekolekcyjny. Już w piątek zauważylismy, ze obydwoje przeżywają trudności. Żona od samego początku zaangażowna była w
pracę, maż natomiast nie. Ciężko było mu przystosować się do zasad, które na pierwszym spotkaniu szczegółowo omówiliśmy. W sobotę rano przeprowadziliśmy z nim rozmowę prosząc go aby
przystosował sie do zasad i podjął prace. Obawialiśmy się że swoją postawa móglby zniechęcić innych uczestników do pracy. Rozmowa pomogła, lecz zaangażowanie wystarczyło tylko do wieczora złe
samopoczucie zwyciężyło. Pogodny wieczór świętowaliśmy już w małym kameralnym gronie.
Niedzielne świadectwa dodały nam otuchy i zapaliły do pracy.
- Zrozumieliśmy, że bez dialogu nie można żyć. Nie popuszczę meżowi, będziemy nad nim pracować.
- Wyjeżdżamy z nadzieją, ze dialog pozostanie. Jesteśmy pozytywnie nastawieni, jest w nas cheć do współpracy.
- Zrzuciłam balast. Nadzieja rosła od spotkania do spotkania. Polubiłem rozmowę. Przybliżylismy sie do siebie. Świadectwa uśwadomiły nam że nie jesteśmy ufoludkami, wszystko jest ludzkie.